W
środku nocy we wszystkich domach w wiosce Little Hangleton panowały
egipskie ciemności. Mieszkańcy słodko sobie spali w krainie snów,
będąc niczego nieświadomymi. Latarnie rzucały blade światło,
oświetlając drogi i uliczki.
Postać
w czarnej pelerynie stała na środku głównej ulicy. W lewej ręce
trzymała zawiniątko okalane czarnym materiałem, a w lewej
połyskiwała czarodziejska różdżka — jedno machnięcie i
wszystkie latarnie zgasły. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że za
jego oknem może grasować ktoś niebezpieczny, każdy czuł się
bezpiecznie w swoim cichym zakątku.
Tajemnicza
postać nie zawracała sobie głowy mieszkańcami wioski, otulała
swoje nieduże zawiniątko do piersi, jakby było dzieckiem. „Dom
Riddle'ów” stał tam gdzie zawsze i był opuszczony i zmizerniały
jak zawsze.
— Alohomora! —
Drzwi pod wpływem zaklęcia ustąpiły, postać wspięła się po
schodach na samą górę, aż dotarła do pokoju na końcu korytarza.
Na
ścianach widniały jeszcze resztki tapety, w kątach zalęgły się
pajęczyny i pleśń. Pod oknem stało stare spróchniałe biurko,
obdarty fotel przed kominkiem i podarty dywan. Postać zdjęła
kaptur ze swej głowy, blond loki spłynęły kobiecie do pasa.
Zawiniątko
umieściła w fotelu, odkrywając buzię ów czegoś i uklękła,
pochylając pokornie głowę.
— Panie.
Dotarliśmy bezpiecznie i niezauważenie tu, gdzie sobie życzyłeś.
Lord
Voldemort — ledwo żywy i słaby, zakaszlał przeraźliwie. Głos
miał szorstki i ochrypły.
— Dziękuję,
Victorio, żeś mnie tu sprowadziła... Zasługujesz na swoitą
nagrodę, otrzymasz ją... gdy znów obejmę władzę.
— Tak
jest, mój panie.
— Czy
Nagini przybyła tu za nami?
— Tak,
zwiedza dom.
Jako
iż w budynku było dosyć chłodno, Victoria wstała i machnęła
różdżką w stronę kominka, gdzie zapłoną ogień.
— Nie
zapomnij jej wydoić... — Blondynka kiwnęła głową na znak, że
rozumie. — Musimy tu pozostać przez jakiś czas, w tym domu
jesteśmy bezpieczni. Wszyscy myślą, że jest nawiedzony... — Z
ust czarnoksiężnika wydobył się rechot, co w prawdzie było
śmiechem. — Nikt nam nie będzie przeszkadzał, niedługo zjawi
się tu reszta moich popleczników... tym razem nam się uda...
Victoria
obróciła się w stronę Lorda Voldemorta, który w swojej obecnej
postaci przypominał zniekształcone dziecko, fakt, był odrażający,
jednak kobieta pozostanie wierna swojemu władcy jako najprawdziwsza
śmierciożerczyni.
— Czy
jest coś, czego jeszcze sobie życzysz, mój panie? — spytała.
— Chciałbym,
żebyś spotkała się z Valentinem i omówiła z nim to, o czym
wcześniej rozmawialiśmy.
Victoria
pierw udała się na poszukiwania Nagini, aby niczym bezbronne
dzieciątko nakarmić Czarnego Pana.
Pamella grzebała w swoim śniadaniu widelcem i mimo odczuwalnego
głodu nie zamierzała go zjeść. Ciągle towarzyszył jej stres
związany z rozwodem rodziców i zawód na matce, ponieważ to ona
zostawiła swoją córkę i męża. Z ojcem miała niedługo się
przenieść do Anglii, gdzie dostał obiecującą pracę w
ministerstwie magii — tym razem wreszcie mieli zamieszkać gdzieś
na stałe.
Joseph
Lincoln jest wczesnoemerytowanym zawodnikiem quidditcha i ze względu
na swój zawód rodzina była zmuszana do ciągłego zmieniania
miejsca zamieszkania. Przynajmniej przez pierwsze dziesięć lat
życia Pamelli, potem Joseph uległ poważnej kontuzji nogi i obecnie
poruszał się lekko kulejąc. Lincolnowie zamieszali „na stałe”
w Bułgarii, gdzie ich córka została przyjęcia do Durmstrangu.
Tamtejsza surowa dyscyplina, mordercze treningi fizyczne, a także
niezapomniane lekcje magii... w tym czarnej magii... zaowocowały
silnym charakterem Pam i charakterystycznym dla niej chłodem, który
odczuwał... każdy.
Obecnie
jednak ze względu na szopkę rodziców, Pamella przeprowadza się z
ojcem do Anglii, a co z tym idzie — zmieni szkołę, od września ma
rozpocząć naukę w Hogwarcie. Świetnie, nie była z tego
zadowolona.
Wpatrując
się w rozpruty omlet, brunetka usłyszała nieregularne kroki w
korytarzu.
—
Omlet dla ciebie leży jeszcze na patelni — mruknęła, nie
podnosząc wzroku, nie witając się nawet. Wciąż była lekko
obrażona za pomysł o przeprowadzce.
Mężczyzna
miał lekko posiwiałe włosy do uszu, od prawego ucha do prawego
kącika ust ciągnęła się blizna — pamiątka po pewnym wypadku,
o którym Joseph nie chciał nawet pamiętać. Ciało miał całkiem
smukłe, przed otyłością ratowała go fatalna kuchnia Rity
Lincoln, jego już byłej żony. Odkąd odeszła gotowaniem zajęła
się oczywiście Pam.
Pan
Lincoln rzucił lekko gazetę na stół, usadowił się na krześle
opierając się łokciami i patrząc na swą córkę. Zastanawiał
się, co ma właściwie jej powiedzieć. Miała czternaście lat,
mimo jej sprytu i inteligencji nie była w stanie zrozumieć ciężkiej
sytuacji rodziców.
—
Pamello, tak będzie lepiej.
— Dla
kogo? — Ciemnowłosa wreszcie obdarzyła ojca spojrzeniem, co
prawda lodowatym, ale jednak.
Joseph
westchnął, ciążyło mu bardzo, że jego córka nie próbuje go
zrozumieć.
—
Wiesz, że zaproponowano mi pracę w departamencie Magicznych Gier i
sportów, obiecująca posada w urzędzie w Siedzibie Głównej
Brytyjskiej i Irlandzkiej Ligi Quidditcha zapewni nam jeszcze lepsze
życie niż dotychczas.
Rodzina
Lincolnów nie wiodła bogatego życia, jednak nie narzekali także
na brak pieniędzy. Nie musieli niczego sobie odmawiać, starczało
im na najpotrzebniejsze potrzeby.
—
Będę musiała zmienić szkołę, nadrobić trzy lata nauki,
zostawię moich przyjaciół i chłopaka, tylko dlatego, że dostałeś
pracę w Londynie?
Joseph
westchnął wyraźnie poirytowany.
—
Pam. — Jego głos przybrał twardą powagę. — Wiem, że to
będzie dla ciebie trudne. Nie jesteś pępkiem świata, wiele osób
zmienia szkołę w śródku nauki i sobie radzą. Nie zachowuj się
jak dziecko!
Dziewczyna
wpatrywała się w ojca z szokiem wyrytym na twarzy. Nie spodziewała
się takiego wybuchu z jego strony.
— Nie
mógłbyś się teleportować? — ciągnęła.
—
Mógłbym, ale tak będzie wygodniej i łatwiej. I dopóki jesteś
pod moją opieką, będziesz się mnie słuchać. — Mężczyzna
wstał z krzesła. — Przypominam, że jutro o jedenastej mamy
samolot. Mam nadzieję, że spakowałaś wszystkie swoje rzeczy?
Opuścił
kuchnię kierując się do swojego gabinetu. Pam złożyła ręce na
piersiach i nie kończąc śniadania, poszła do swojego pokoju. Mała
sówka Pamelli — Lori, latała zadowolona po pokoju i nie
zamierzała się zatrzymać. Dziewczyna spostrzegła kopertę leżącą
na biurku, była zaadresowana do niej zielonym atramentem. Schowała
przesyłkę do swojej torby, nie chcąc pogarszać swojego nastroju,
oczywiście Hogwart spodziewał się nowej uczennicy.
Pam
westchnęła i wtedy na parapecie usiadł puchacz w odcieniu czekolady, w dziobie trzymał kopertę.
Sowa
Kenneth'a wprawiła Pamellę w przygnębienie; do tej pory nie
poinformowała swojego chłopaka, że wyjeżdża, nie potrafiła tego
zrobić.
—
Cóż, kiedyś trzeba się przełamać.
Rozdarła
kopertę, wyjmując z niej kawałek pergaminu.
Cześć
Pam, może zechciałabyś spotkać się ze mną dziś przy naszym
mostku o dwunastej? Wyślij mi odpowiedź przez Ellrona.
Kenneth
Pam
nabazgrała odpowiedź i po chwili Ellron wracał do swojego
właściciela.
Szli
wzdłuż brzegu rzeki stykając się ramionami. Żadne z nich nie
zabrało głosu; Kenneth wyczuwał, że jest coś, o czym musieli
porozmawiać i nie chciał popędzać Pam, która nie wiedziała od
czego zacząć. Jakby tego nie ujęła i tak wyjdzie źle.
Kenneth
był wysokim i muskularnym chłopakiem, nieco chamskim i podłym,
lecz jak się go lepiej poznało, to dało ujrzeć wiele pozytywnych
cech, które w sobie skrywał. Pamella była szczęśliwa, że
przebiła się przez jego skorupę i, mimo że nie zawsze między
nimi wszystko było dobrze, to nie zmieniłaby w nim niczego.
Serce
się jej krajało, że musiała go zranić.
Wreszcie
chłopak zatrzymał się, objął dłonie dziewczyny i spojrzał
głęboko w jej kasztanowe oczy.
—
Pam, co się dzieje? Jesteś taka
małomówna... — Pogłaskał ją po policzku, uśmiechając się
lekko. — Coś się stało? Znów coś w sprawie z rodzicami?
—
Nie... - mruknęła, unikając
jego wzroku. Wzięła głęboki wdech. — Kenneth... wyprowadzam się
jutro z ojcem do Londynu.
Udało
się. Te słowa, które tak długo dusiła w sobie wreszcie przeszły
jej przez gardło. Ponownie zapadła cisza, a ciepło w oczach
Kenneth'a zgasło. Pamella zauważyła, że jest wstrząśnięty i
sądziła, że za chwilę wybuchnie. On jednak opanowanym głosem,
powiedział:
—
Dlaczego? Czemu tak szybko?
Pam
westchnęła zrezygnowana. Nienawidziła się za to, że musiała
złamać mu serce.
—
Tato dostał propozycję pracy w
Ministerstwie Magii w Wielkiej Brytanii i bardzo odpowiada mu oferta.
— Nie
może pracować w Ministerstwie Magii w Norwegii? Czemu musisz z
tego powodu wyjeżdżać razem z nim? Co z Durmstrangiem?
—
Kenneth, czy ty sądzisz, że mam
ochotę wyjeżdżać? Nie mam wyboru! To mój ojciec, a klamka
zapadła.
— W
takim razie, dlaczego nie dowiedziałem się wcześniej?
I
oto chłopak trafił w czuły punkt. Pam nie wiedziała, co ma
odpowiedzieć, prawdę? Uzna ją za zbyt banalną, ale co jej
pozostało?
— Nie
wiedziałam jak ci powiedzieć...
—
Masz rację, lepiej poczekać do
ostatniej chwili i wtedy łaskawie mnie powiadomić, że moja
dziewczyna postanowiła mnie zostawić....
—
Kenneth, to nie tak! — Pam
położyła dłoń na ramieniu chłopaka, ale ten ją strząsł.
— To
jak? Hm?
Pamelli
zaczęło rosnąć ciśnienie, on myślał, że łatwo jej z tą
myślą, iż musi wyjechać i go zostawić? Fakt, może nie postąpiła
za mądrze, odwlekając poinformowanie go, ale naprawdę nie
wiedziała, jak powiadomić go o zaistniałej informacji...
— I
tak byś nie zrozumiał — wycedziła przez zaciśnięte zęby, nie
potrafiąc powstrzymać łez. — Ty nigdy niczego nie rozumiesz.
Nie
czekając na odpowiedź, na jakiekolwiek słowo ruszyła w kierunku
swojego domu. Pozwoliła spływać swoim łzom, dając tym samym
upust emocjom. Co właściwie sobie wyobrażała? Zdawała sobie
sprawę, że ich związek nie przetrwa rozłąki, przewidziała
rozstanie. Lecz przez ten cały czas obawiała się reakcji
Kenneth'a, bała się, że go zrani, a nie pomyślała o tym, jak
przeżyje to ona sama. Cóż, teraz już wszystko skończone i
Pamella z czystym kontem, acz z niechęcią mogła zacząć wszystko
od nowa w Wielkiej Brytanii, w Szkole Magii i Czarodziejstwa w
Hogwarcie.
~*~
Uhuhuh, nie lubię początków.
Dajcie znać jak wrażenia na początku.
Wiem, że oryginalne to nie jest... ale patrzcie zdanie wyżej...
Wrażenie całkiem dobre. Ja też nie lubue isac początków... a piszę... Masakra... fajnie. S
OdpowiedzUsuńTylko szkoda że notka tka krótka. So sad. Ja jadę na wakacje. Jestem w aucie i zasięg szwankuje. Więc tym kończę sowę wspaniały komentarz.
Baj
Olga
Uuu...
OdpowiedzUsuńOpłacało się czekanie! Bardzo se opłacało! Bardzo mi się podoba ten pierwszy rozdział, zaczęłaś dość nietypowo! Szczególnie interesuje mnie Pam i jak się odnajdzie w Hogwarcie... i do jakiego domu trafi... coś mi mówi, że to będzie Slyth, ale oczywiście mogę się mylić :P
Także no... Ty wiesz na co ja czekam z niecierpliwością! Obiecałaś, to teraz bd cię męczyć, licz się z tym XD Wstawiaj szynko ten drugi rozdzialik ^^
Sonia
Rozdział mi się podoba. Szczególnie początek. Intryguje. Człowiek chce się dowiedzieć czegoś więcej. Jestem naprawdę ciekawa, kim jest dziewczyna i co łączy ją z Voldkiem (prócz tego, że jest jej panem).
OdpowiedzUsuńNa mój gust to ojciec Pam jest egoistą a nie dziewczyna. Może się teleportować, ale tak będzie łatwiej. Tak. Dla niego. Dla niej za to to nie tylko drobne utrudnienie, ale przewrócenie do góry nogami całego jej życia. Nie polubiłam go.
Główna bohaterka za to przypadła mi do gustu. Chłodna, z dystansem. Coś czuję, że Slytherin powitałby ją z otwartymi ramionami.
Trachę brakuje mi opisu przeżyć. Akcji też niewiele, ale to dobrze. Najpoerw wprowadzasz nas w świat przedstawiony. Nie zawalasz informacjami. Kilka uwag (jeżeli nie lubisz wytykanie błędów, to napisz, a więcej tego nie zrobię):
Moja Czytelniczka zwróciła mi uwagę na to, że nie ma czegoś takiego jak "śmierciożerczynia". Popleczniczka Czarnego Pana również jest "śmierciożercą".
Victoria pierw udała się na poszukiwania Nagini, aby(,) niczym bezbronne dzieciątko(,) nakarmić Czarnego Pana.
Pamella grzebała w swoim śniadaniu widelcem i(,)mimo odczuwalnego głodu(,) nie zamierzała go zjeść.
Ministerswo Magii pisze się chyba wielkimi literami.
Joseph Lincoln jest (był - konsekwencja czasu) wczesnoemerytowanym zawodnikiem quidditcha i ze względu na swój (ten/jego) zawód rodzina była zmuszana do ciągłego zmieniania miejsca
poruszał się(,) lekko kulejąc.
Pan Lincoln rzucił lekko gazetę na stół, usadowił się na krześle(,) opierając się łokciami i patrząc na swą córkę.
Departament Magicznych Gier i Sportów - wielkimi literami.
Opuścił kuchnię(,) kierując się do swojego gabinetu. Pam złożyła ręce na piersiach i(,) nie kończąc śniadania, poszła do swojego pokoju.
Szli wzdłuż brzegu rzeki(,) stykając się
chciał popędzać Pam, która nie wiedziała(,) od czego zacząć.
— Nie... - mruknęła, unikając jego wzroku. Wzięła głęboki wdech. — Kenneth... wyprowadzam się jutro z ojcem do Londynu.
Te słowa, które tak długo dusiła w sobie(,) wreszcie przeszły jej przez gardło.
Nie wiedziałam(,) jak ci powiedzieć.
W ostatnim akapicie masz sporo powtórzeń.
Opowiadanie zapowiada się dobrze. Jak tylko będę na kompie dodam się do obserwatorów, żeby być na bieżąco. Niestety na telefonie ta funkcja mi nie działa :(
Zapraszam przy okazji do siebie:
https://naprzeciw-przeznaczenia.blogspot.com/
Jeżeli wpadniesz, proszę, zostaw po sobie ślad :)
Pozdrawiam!
E.M.S.
Cześć, fajnie, że zawitałaś.
UsuńNie, nie przeszkadza mi wytykanie błędów, wręcz przeciwnie - lubię, gdy ktoś ma do mnie parę uwagi, a nie chwali moją twórczość za każdym razem, jakbym była jakaś... idealna.
Dziękuję ciepło za komentarz. ;))
Hej c:
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i mówię sobie: "o-jacie-jaki-fajny-szablon, przeczytam kawałek opowiada, może będzie ciekawe!" I wtedy..... natrafiam na bloczek tekstu cieniutki jak plaster sera :c Od razu ci mówię, że to wygląda bardzo źle, nieprofesjonalnie i z automatu odstrasza od dalszego czytania (powiedziała dziewczyna z niewymazanym "tapeciarnia" w tle bloga ;D ) Główna kolumna na tekst posta powinna być c o n a j m n i e j dwa razy szersza, by przyjemnie się czytało. Można to zmienić w Szablon - Dostosuj - Dostosuj Ustawienia Szerokości lub w kodach css.
Mam nadzieję, że odrobina krytyki cię nie zraziła do pisania ani nic c: Wszystko inne wygląda fajnie. ~ Nieanonimowy Anonim, który wolałby być jednak Anonimowym Anonimem
Ej, co ty mówisz - ten początek jest świetny XD
OdpowiedzUsuńJa tam go lubię, mów co chcesz :D
Intryguje mnie Victoria, Pamella oczywiście - ciekawa jestem jak poradzi sobie w Hogwarcie i jaką będzie grała rolę w zdarzeniach - ciekawe czy też się zamiesza w akcję związaną z Voldemortem.
Całkiem przyjemnie czytało mi się ten wpis, zobaczymy co dalej :)
pozdrawiam
http://ukryci-wiezniowie-iluzji.blogspot.com/